Komentarze: 2
Wczoraj po powrocie z miasta pojechalismy do Cichego, ugotowalam mu obiadek. Bylo spagetti :) tylko jak zawsze jak sie staram troche przesolilam mieso :/ ale Kochanie udawalo ze mu smakuje, bo co biedactwo mialo zrobic. Bylo naprawde milo, lubie to robic dla Cichego.
A dzis... matka pojechala do sistry na imieniny i zostalam sama... musze samej sobie ugotowac obiad. Czyli cos, czego nienawidze. Stac samotnie w kuchni, nikt nie podejdzie i nie przytuli. Nie usmiechnie sie slodko, nawet gdy cos mi nie wyjdzie. Pozniej usiade w pustym pokoju, przed telewizorem, z kotletem schabowym na talerzu i nie bede miala nawet komu powiedziec "smacznego". Boshe... jak bardzo brakuje mu Cichego! Tak bardzo brakuje mi jego obecnosci za kazdym razem gdy... nawet gdy stoje odwrocona plecami do niego...
Cichy jest dla mnie calym swiatem, z Nim chce spedzic kazda sekunde mojego zycia, a bez Niego kazdy dzien jest szary i pochmurny!