Komentarze: 3
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 |
02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 |
09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 |
16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 |
23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 |
30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
Ostatnio przygladajac sie kobieta robiacym zakupy w moim sklepie zastanawialam sie czy mnie to tez bedzie dane. To znaczy miec meza, dzieci... Byc kochana i moc kochac bez ograniczen. Jakos teraz trudno mi to sobie wyobrazic. Nawet nie szukam nowej milosci. Nadal bardzo chce byc kochana......
Poszlam odebrac dzis zdjecia. Te z krakowa i jeszcze wczesniej. Jak zwykle zagadalam sie z wlascicielami. Na kilku fotkach byla moja mlodsza sasiadka i przemily wlasciciel pyta sie mnie z usmiechem czy zmienilam profesje na zdjecia dzieci. Wytlumaczylam, ze nie, ze to tylko na chwile. Na co on mowi dalej, ze widzi we mnie pewna zmiane, ze bluzeczka taka "romantycznie wiosenna" bo z zabka, ze fotki inne... to mowie, ze mam jeszcze w planach isc do fryzjera i .... <tu padl opis fryzury>. Wtedy juz z duza doza powagi Pan powiedzial: ajj niech Pani ze zartuje, bo Pani chlopak zawalu dostanie! On i tak ma dosc zmartwien odkad na pozytywy przeszedl. Choc niepotrzebnie bo naprawde dobrze Mu to idzie". Odpowiedzialam tylko, ze ciagle Mu powtarzam, ze robi swietne zdjecia i szybko sie pozegnalam.
No teraz to juz nawet czlowiek, ktory ogladal mnooostwo fotografii w swoim zyciu potwierdzil teze, ze zdjecia Cichego sa naprawde bardzo dobre! A ja to wiedzialam od poczatku ;)
Poszlam do piwnicy, zeby jeszcze raz wyczyscic drzwi. Tak sobie szorowalam zeby byly biale gdy weszla sasiadka. Ta, ktorej nie lubie. Zaczela rozmowe co u mnie slychac i takie tam rozne. Wstretna plotkara. Nie bylam zbyt rozmowna, ale ona bardzo chciala dowiedziec sie jak najwiecej. Pytala czy to prawda, ze pracuje w cukierni, jak idzie w szkole. I wkoncu rzucila najbardziej niespodziewanym pytaniem... "tak rozmawialismy z Arturem, ze chyba niedlugo slub bedzie. Masz takiego milego chlopaka" ...........aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! Mialam ochote rzucic w nia tymi drzwiami. Kto dal jej... kto dal jemu prawo zeby rozmawiac o moim zyciu? Dlaczego go to tak bardzo interesuje. Tak korcilo mnie zeby wykrzyczec jej w twarz, ze to co bedzie sie dzialo w moim zyciu to nie jej sprawa. A juz tymbardziej nie jej synka. Po co on w ogole o mnie rozmawia? Moze jeszcze chcialby mi pogratulowac zycia, ktore w polowie on zniszczyl???? Dlaczego Ci ludzie nie dadza mi spokoju? Nigdy sie nie uwolnie? Nie bede miala spokoju?
Nic jej nie odpowiedzialam tylko jeszcze zacieklej walczylam z kurzem na drzwiach. Gdy poszla, cos we mnie peklo. Wrocily wspomnienia, czulam ten zapach, kazdy szmer w piwnicy napawal mnie przerazeniem. Szybko schowalam drzwi i pobieglam do domu. Siedzialam sobie wtulona w pluszaka i plakalam. A mialam przez niego juz nigdy nie plakac. Nie naleza mu sie nawe moje lzy. Za duzo dostal a wlasciwie... sam wzial. Zadzwonil telefon, cala podskoczylam. Odebralam sluchawke i nikt sie nie odezwal. Slychac bylo tylko delikatna muzyke, jakby w tle. Rzucilam aparat i poszlam ze spazmem do pokoju. Po chwili jeszcze raz rozdzwonil sie telefon.... Nie odebralam, cala sie trzeslam. Po chwili przestal, ale ja nie potrafilam sie uspokoic. Wlaczylam glosno muzyke i probowalam sobie wytlumaczyc, ze to tylko zbieg okolicznosci, fatalna pomylka. Na szczescie tak bylo. Zadzwonila komorka i na wyswietlaczu zobaczylam napis "mama". Okazalo sie, ze to ona dzwonila do domu, ale cos bylo nie tak z polaczeniem bo jej nie slyszlam.... Uspokoilam sie troche. Choc nie potrafie tak poprostu teraz zapomniec.
Zastanawiam sie czy to juz do konca bedzie we mnie siedziec? Wydawalo mi sie, ze dzieki mojemu Sloneczu udalo mi sie zapomniec. Zyc jakby nie bylo tamtego czlowieka. Pamietam jego wzrok gdy sie ostatnio wydzielismy... Wysiadalam z samochodu Cichego po powrocie z Krakowa. Stal kilka metrow ode mnie i patrzyl. Nioslam bagarze i przez chwile wydawalo mi sie jakby chcial podejsc i mi pomoc, ale wtedy odwrocilam sie do Cichego i pozegnalam Go wzrokiem. Gdy znow spojrzalam na brame i tego okropnego czlowieka stal odwrocony tylem.... I dobrze.
Teraz siedze w domku, gra muzyczka, pije herbatke i usmiecham sie do siebie mowiac, ze to tylko sen. Ze juz sie z niego obudzilam i juz nigdy mi sie nie przysni. Wierze w to. Choc takie sytuacje jak dzis utwierdzaja mnie w przekonaniu, ze ten "sen" na zawsze pozostawil swoje odbicie na moim ciele i umysle.
Kocham Cie Moje Zycie. Kocham Cie choc jest mi z Toba czasem zle. Choc czasem nie rozumiem dlaczego tak sie dzieje i dlaczego robisz tak a nie inaczej.
Pokochalam Cie tego chlodnego wieczoru, a moze kochalam Cie juz wczesniej tylko nie docenialam...
Gdy w piatkowe poludnie jechalismy z Cichym autostrada do Krakowa chcialam zeby to byl najcudowniejszy wyjazd tego roku. Chcialam zeby na dlugo zostal w naszych sercach i pamieci... I teraz jestem pewna, ze zostanie nawet do konca zycia. Napewno w moim. Ale zaczne od poczatku bo zaraz sie w tym wszystkim pogubie...
Male mieszkanko na Kazimierzu okazalo sie polozone jakby w idealnym miejscu. Niedaleko do centrum, bliziutko do zydowskiego cmentarza i calej trasy zwiedzania i "rzut beretem" do centrum handlowego. To bylo nasze pierwsze miejsce wycieczki :) Pozniej byl spacer brzegiem Wisly, po plantach i wreszcie Rynek. Kilka zdjec, odszukanie sobotniego "celu przyjazdu" i poszukiwanie Irishi Pubu :) Jedno bardzo dobre piwko, wspaniala atmosfera, pozniej jedzonko i... pierwszy telefon od Taty. Wiadomosci ze swiata czyli wiadomosci o Papiezu. "Zyje, ale jest z Nim coraz gorzej" powiedzial ojciec z zaplakanym glosem - zawsze mial lzy w oczach jak byla tylko mowa o Ojcu Swietym. Byl z Nim bardzo zwiazany.
Pozniej modlitwa w Kosciele Mariackim. Nie stalam przy Cichym, skrylam sie w kaciku prawie na koncu. Po raz kolejny wstydzilam sie swoich lez, nie chcialam ich pokazywac.
reszta wieczoru... sama nie wiem jak mozna bylo spedzic tyle czasu, bo byly to chyba ze dwie godziny, na szukaniu kolejnego Irlandzkiego pubu, o ktorym wie sie tylko tyle, ze na scianie wisi plakat z klifami :) Oczywiscie Kizia Wspaniala wiedziala troche wiecej, na przyklad to, ze do pubu wchodzi sie po dwoch krzywych schodkach a ulica przy ktorej sie znajduje nie jest ruchliwa... Jednak to bylo stanowczo za malo, zeby szybko tam trafic. Wkoncu sie udalo! Przez czysty przypadek i oczywiscie dzieki mnie :D W tym pubie pijac chyba juz 3 guinesa uslyszlam cos, co w ustach Cichego jest ooogromnym komplenten i biarac pod uwage wszystkie nasze kontakty nie sadzilam, ze kiedys to uslysze. Rozmawialismy o naszych osobach, analizowalismy je. Dostalam za zadanie opisac czym dla mnie jest przyjazn... powiedzialam i uslyszalam: "wielu ludzi na tym zaginam. masz moj respekt" I wtedy nie wiem czy to piwo czy moze wlasnie te slowa, ale zaszumialo mi w glowie jeszcze bardziej:)
Wrocilismy do mieszkanka dosc woolnym krokiem i polozylismy sie spac.
Sobota zwyczajna. Zaliczylismy cel podrozy, na ktorym moj towarzysz wyrwal - prawie pewna laske w wrocka. Jednak podrwy spalil na panewce gdy ona zobaczyla mnie i moj wzrok. Choc ja jestem pewna, ze byl to normaly wzrok Cichy powiedzial, ze uderzylam w nia gromami ;)
Pozniej wrocilismy do domu a poznym popoludniem wybralismy sie na spacer po Kazimierzu i nocne zdjecia Krakowa. To wlasnie idac na przystanek tramwajowy miedzy Kazimierzem a droga nad Wisle dostalam smsa z lancuszkiem. Nie ucieszylam sie z tego i zaraz napisalam do Eewy zeby zamiast glupawego dla mnie lancuszka napisala mi jaki jest realny stan Jana Pawla. Oddzwonila i powiedziala o goraczce, utracie przytomnosci. Jednak dla Nas dzien trwal nadal. Zdjecia, rozmowy.
Udajac sie na obiado kolacje okazalo sie, ze musimy wrocic poniewaz Slonce zapomnialo a co gorsza balismy sie ze zgubilo portwel. Bylo kilka minut przed 22 w sobote 2 kwietnia. Dotarlismy na przystanek, On przegladal mape a ja uslyszalam dzwiek smsa. Odebralam go i zamarlam... tepo gapilam sie na wyswietlacz a na nim tylko trzy slowa "Papiez nie zyje". Nie potrafilam powiedziec tego Cichemu, nie musialam. Popatrzyl tylko na mnie i juz wiedzial. Przytulil mnie nocno do siebie i wtedy uslyszelismy dzwony. Rozbrzmiewaly na caly Krakow....
Od tamtej chwili myslalam chyba wiecej niz przez cale dotychczasowe zycie. Myslalam o Ojcu Swietym i o Jego zyciu pod katem mojego.
Jakie mam prawo do uzalania sie nad soba? Ten Swiety Czlowiek tak wiele w zyciu cierpial, wiekszosc lat spedzil bez rodzicielskiej milosci, podobnie jak ja stracil brata... Jednak nie poddawal sie nigdy. Kazdego dnia walczyl o siebie.... nie, nie o siebie. walczyl o taka osobe jak ja. Chcial mi pokazac, ze nie wazne jest co sie dzieje, trzeba isc z tarcza, trzeba niesc swoj krzyz. I przypomnialam sobie jeszcze o czyms... to glupie bo wlasciwie nigdy o tym nie zapomnialam a raczej nie myslalam o tym w takich kategoriach. Gdy pare dobrych lat temu przyszlo do wyboru imienia na bierzmowanie wybralam sobie imie wtedy blogoslawionej, a teraz swietej Faustyny Kowalskiej... tak, moja patronka z bierzmowania jest sw. Faustyna. Ta kobieta, zakonnica, ktora calym sercem kochala Jezusa, ktora modlila sie do Niego slowami "Jezu ufam Tobie, jesli zsylasz mi cierpienie dziekuje Ci za nie i Twe milosierdzie".
Ja tak nie potrafilam... caly czas blagalam Boga o pomoc, caly czas krzyczalam, ze jesli istnieje nich odda mi moja milosc. Ani razu nie powiedzialam "Jezu ufam Tobie. Ufam, ze wszystko czego doswiadczam jest Twoim dzielem i przyjmuje je w pokorze."
Teraz juz chyba moge tak powiedziec. Moge powiedziec, ze kocham swoje zycie bo ono jest od Stworcy, ze kazdego dnia dziekuje Mu za to co przezylam. Dziekuje Mu za piekna milosc, ktorej doswiadczylam, za rodzicow, za dach nad glowa, za jedzenie i za laske wiary. Dziekuje za to Karolowi Wojtyle - Janowi Pawlowi II bo to On swoim zyciem a chyba przede wszystkim smiercia pomogl dokladnie zrozumiec sens tego wszystkiego.
Wierze, ze Bog jest dobry i milosierny, ze Jego laska jest nieskonczona.
Jestem szczeliwa. Zyje, wierze i moge kochac. Tego nikt mi nie odbierze. Kocham Cie Moje Zycie.
Ta notka miala powstac kilka dni temu, ale zwyczajnie nie mialam na to sily.
Bylam na "Ballady mordercow". Jakie to wspaniale przedstawienie. Po raz kolejny spektakl wywarl na mnie ogromne wrazenie, a moze teraz jeszcze wieksze, bo tym razem muzyka grana byla na zywo. Kurcze a moze ostatnio tez byla tylko ja bylam tak oszolomiona, ze tego nie zauwazylam? W kazdym razie bylo naprawde prawie idealnie. To znaczy bylo tak jak byc musialo, bo juz za piek minut 19 wiedzialam, ze wlasnie tak bedzie to wygladalo. Wtedy tez przestalam sie gapic na rzad VI i zajelam sie patrezniem na dekoracje....... Gowno prawda. Wtedy mialam ochote zaczac krzyczec, ze nie chce zadnego przedstawienia. Chcialam z tamtad wybiec, ale zgasly swiatla a ja zatopilam sie w iluzji teatru, ktory zawsze byl dla mnie czyms wielkim.
Kocham teatr. Naprawde. Obiecalam sobie, ze bede do niego chodzila tak czaseto jak tylko bede mogla. Teraz bardzo chcialabym isc do teatru wspolczesnego. Bylam w nim tylko raz na "Slubach Panienskich" ale to bardzo zamieszchle czasy bo jeszcze w podstawowce. Zdecydowanie jak na kogos kto kocha teatr chodze tam za zadko, raz w roku to prawie nic! Trzeba to zmienic.
W pracy spokojnie, w tym tygodniu przyjechaly gazety wiec nawet jest co czytac. Artur jest taki wspanialomyslny, ze pozwala mi zabierac gazety do dom jesli czuje taka potrzebe, potrzeby oczywiscie nie czuje, bo zdarzam wszystko przeczytac na biezaco, ale jak kiedys bede potrzebowala to dobrze wiedziec prawa?
Wiec pierwszego dnia jak dostalismy do sklepu prase wzielam sie za czytanie. Zaczelam oczywiscie od "Newsweeka" pozniej byla "Polityka" i "Angora"... troche mnie to znurzylo wiec na rozluznienie postanowilam poczytac cos niewymagajacego myslenia. I wtedy spojrzalam na ostatnia puleczke stojaka. Samotnie lezaly tam dwa egzemplarze "Playboy'a". Juz jakis czas temu slyszalam, e w Playboy'u sa ciekawe artykuly, ale jakos nie bylo okazji ku srawdzeniu tego. Teraz wzielam gazetke do raczki i zaczelam przegladac. Hmm.... powiem tak: w zyciu nie widzialam bardziej wyretuszowanych zdjec nagich kobiet! Az bilo od nich przerobkami komputera. No chyba, ze to moja zazdrosc i cih ciala tak zakrzywila widok. W kazydm razie przerzucilam kartki i dotarlam do wywiadu z polskim aktorem, tego starszego pkolenia, z Janem Nowickim. Zaczelam czytac. Naprawde z kazda linijka wciagalam sie glebiej w tresc zapisana na bialych, blyszczacych kartkach. Dotarlam do fragmentu, ktory naprawde sprawil, ze moje usteczka zachaczyly o uszy (w skrocie usmiechnelam sie szeroko). Chwycilam za kartke i dlugopis, poczym zaczelam przepisywac ten fragment wywiadu, poniewaz nie moglam pozwoli, zeby mi umknal. Teraz chce sie podzielic nim z wiekszym gronem.
Uwaga!!! Fragment wywiadu z Janem Nowickim dla Playboya (marzec 2005)
Playboy: "Czesto pan cytuje Wyke, ktory powiedzial, ze "Krakow to suka, ktora rodzi udane szczenieta". A jaka suka jest Warszawa?"
Jan Nowicki: "Warszawa nie ma, to duza mazowiecka wies. Mnie fizycznie boli to ze mi sie ta Warszawa nie podoba. To byla perla architektoniczna, to byly kabarety, dowcip warszawski, piekne warszawianki, nawet zlodzieje mieli renome. I co sie porobilo? Ta nowa architektura, te grzdyle ze szkla, co je stawiaja w pol roku. Koszmar. Poza tym nie ma warszawiakow. Ni ich miejsce przyszly swieni, ktore wyczuly koryto. Zle sie czuje w Warszawie. Jest za duza, za brzydka. A przeciez czlowiek, ktory mieszaka na Ursynowie, przy ulicy Rosola zwlasza, powinien sie zwyczajnie pochlastac. Przeciez ta okolica jest popostu wstretna. A ktorz to byl ten Rosol? Nie mam nc przeciwko nazwisku, ale dac mu tak dluga ulice, to jaka dluga powinna byc aleja kotleta schabowego?"
A wczesniej Nowicki powiedzial: "Ale w Krakowie zostalo jeszcze troche z tego ducha. Wyszla ostatnio ksiazka dwoch fajnych dziewczyn Stacja Krakow. Opisuje kilka krakowskich postaci. Bo jesli chcesz poznac to miasto, musisz znac takich ludzi jak "Biala Dama", pani Zosia - kelnarka z Vis-a-Vis albo "Szajbus", ktory wie o wszyskich wystawach i przedstawianich w Krakowie. Jak Szajbus sobie popije, to ponosi go fantazja i krzyczy za mna na rynku:"ty chuju Meszaros". (...) Faworyzuje Krakow. Wiem, ze rzeczywistosc jest bardziej szara, ale co mnie obchodzi rzeczywistosc. Zreszta ona tez jest tutaj inna. To jest piekne, ze siedziales sobie w Vis-a-Vis i jeszcze do niedawna widziales jak po rynku z siatka czlapal Milosz. Biegnie z gazeta pod pacha kratydnal Macharski. Mrozek, Lem, Szymborska. A wyobrazasz sobie, ze nagle przez MDM przebiega Blemp z kartoflami w reklamowce?"
Mowilam juz, ze kocham Krakow? Te slowa wypowiedziane przez Nowickiego swiadcza moim zdaniem tylko na plus dla tego pieknego miasta. Zreszta wiem,ze nie tylko ja doceniam piekno tego wspanialego miejsca, nawet golebie na Wewelu mozna pokochac ;)