kwi 18 2005

Kocham Cie


Komentarze: 2

Kocham Cie Moje Zycie. Kocham Cie choc jest mi z Toba czasem zle. Choc czasem nie rozumiem dlaczego tak sie dzieje i dlaczego robisz tak a nie inaczej.

Pokochalam Cie tego chlodnego wieczoru, a moze kochalam Cie juz wczesniej tylko nie docenialam...

Gdy w piatkowe poludnie jechalismy z Cichym autostrada do Krakowa chcialam zeby to byl najcudowniejszy wyjazd tego roku. Chcialam zeby na dlugo zostal w naszych sercach i pamieci... I teraz jestem pewna, ze zostanie nawet do konca zycia. Napewno w moim. Ale zaczne od poczatku bo zaraz sie w tym wszystkim pogubie...

Male mieszkanko na Kazimierzu okazalo sie polozone jakby w idealnym miejscu. Niedaleko do centrum, bliziutko do zydowskiego cmentarza i calej trasy zwiedzania i "rzut beretem" do centrum handlowego. To bylo nasze pierwsze miejsce wycieczki :) Pozniej byl spacer brzegiem Wisly, po plantach i wreszcie Rynek. Kilka zdjec, odszukanie sobotniego "celu przyjazdu" i poszukiwanie Irishi Pubu :) Jedno bardzo dobre piwko, wspaniala atmosfera, pozniej jedzonko i... pierwszy telefon od Taty. Wiadomosci ze swiata czyli wiadomosci o Papiezu. "Zyje, ale jest z Nim coraz gorzej" powiedzial ojciec z zaplakanym glosem - zawsze mial lzy w oczach jak byla tylko mowa o Ojcu Swietym. Byl z Nim bardzo zwiazany.

Pozniej modlitwa w Kosciele Mariackim. Nie stalam przy Cichym, skrylam sie w kaciku prawie na koncu. Po raz kolejny wstydzilam sie swoich lez, nie chcialam ich pokazywac.

reszta wieczoru... sama nie wiem jak mozna bylo spedzic tyle czasu, bo byly to chyba ze dwie godziny, na szukaniu kolejnego Irlandzkiego pubu, o ktorym wie sie tylko tyle, ze na scianie wisi plakat z klifami :) Oczywiscie Kizia Wspaniala wiedziala troche wiecej, na przyklad to, ze do pubu wchodzi sie po dwoch krzywych schodkach a ulica przy ktorej sie znajduje nie jest ruchliwa... Jednak to bylo stanowczo za malo, zeby szybko tam trafic. Wkoncu sie udalo! Przez czysty przypadek i oczywiscie dzieki mnie :D W tym pubie pijac chyba juz 3 guinesa uslyszlam cos, co w ustach Cichego jest ooogromnym komplenten i biarac pod uwage wszystkie nasze kontakty nie sadzilam, ze kiedys to uslysze. Rozmawialismy o naszych osobach, analizowalismy je. Dostalam za zadanie opisac czym dla mnie jest przyjazn... powiedzialam i uslyszalam: "wielu ludzi na tym zaginam. masz moj respekt" I wtedy nie wiem czy to piwo czy moze wlasnie te slowa, ale zaszumialo mi w glowie jeszcze bardziej:)

Wrocilismy do mieszkanka dosc woolnym krokiem i polozylismy sie spac.

Sobota zwyczajna. Zaliczylismy cel podrozy, na ktorym moj towarzysz wyrwal - prawie pewna laske w wrocka. Jednak podrwy spalil na panewce gdy ona zobaczyla mnie i moj wzrok. Choc ja jestem pewna, ze byl to normaly wzrok Cichy powiedzial, ze uderzylam w nia gromami ;)

Pozniej wrocilismy do domu a poznym popoludniem wybralismy sie na spacer po Kazimierzu i nocne zdjecia Krakowa. To wlasnie idac na przystanek tramwajowy miedzy Kazimierzem a droga nad Wisle dostalam smsa z lancuszkiem. Nie ucieszylam sie z tego i zaraz napisalam do Eewy zeby zamiast glupawego dla mnie lancuszka napisala mi jaki jest realny stan Jana Pawla. Oddzwonila i powiedziala o goraczce, utracie przytomnosci. Jednak dla Nas dzien trwal nadal. Zdjecia, rozmowy.

Udajac sie na obiado kolacje okazalo sie, ze musimy wrocic poniewaz Slonce zapomnialo a co gorsza balismy sie ze zgubilo portwel. Bylo kilka minut przed 22 w sobote 2 kwietnia. Dotarlismy na przystanek, On przegladal mape a ja uslyszalam dzwiek smsa. Odebralam go i zamarlam... tepo gapilam sie na wyswietlacz a na nim tylko trzy slowa "Papiez nie zyje". Nie potrafilam powiedziec tego Cichemu, nie musialam. Popatrzyl tylko na mnie i juz wiedzial. Przytulil mnie nocno do siebie i wtedy uslyszelismy dzwony. Rozbrzmiewaly na caly Krakow....

Od tamtej chwili myslalam chyba wiecej niz przez cale dotychczasowe zycie. Myslalam o Ojcu Swietym i o Jego zyciu pod katem mojego.

Jakie mam prawo do uzalania sie nad soba? Ten Swiety Czlowiek tak wiele w zyciu cierpial, wiekszosc lat spedzil bez rodzicielskiej milosci, podobnie jak ja stracil brata... Jednak nie poddawal sie nigdy. Kazdego dnia walczyl o siebie.... nie, nie o siebie. walczyl o taka osobe jak ja. Chcial mi pokazac, ze nie wazne jest co sie dzieje, trzeba isc z tarcza, trzeba niesc swoj krzyz. I przypomnialam sobie jeszcze o czyms... to glupie bo wlasciwie nigdy o tym nie zapomnialam a raczej nie myslalam o tym w takich kategoriach. Gdy pare dobrych lat temu przyszlo do wyboru imienia na bierzmowanie wybralam sobie imie wtedy blogoslawionej, a teraz swietej Faustyny Kowalskiej... tak, moja patronka z bierzmowania jest sw. Faustyna. Ta kobieta, zakonnica, ktora calym sercem kochala Jezusa, ktora modlila sie do Niego slowami "Jezu ufam Tobie, jesli zsylasz mi cierpienie dziekuje Ci za nie i Twe milosierdzie".

Ja tak nie potrafilam... caly czas blagalam Boga o pomoc, caly czas krzyczalam, ze jesli istnieje nich odda mi moja milosc. Ani razu nie powiedzialam "Jezu ufam Tobie. Ufam, ze wszystko czego doswiadczam jest Twoim dzielem i przyjmuje je w pokorze."

Teraz juz chyba moge tak powiedziec. Moge powiedziec, ze kocham swoje zycie bo ono jest od Stworcy, ze kazdego dnia dziekuje Mu za to co przezylam. Dziekuje Mu za piekna milosc, ktorej doswiadczylam, za rodzicow, za dach nad glowa, za jedzenie i za laske wiary. Dziekuje za to Karolowi Wojtyle - Janowi Pawlowi II bo to On swoim zyciem a chyba przede wszystkim smiercia pomogl dokladnie zrozumiec sens tego wszystkiego.

Wierze, ze Bog jest dobry i milosierny, ze Jego laska jest nieskonczona.

Jestem szczeliwa. Zyje, wierze i moge kochac. Tego nikt mi nie odbierze. Kocham Cie       Moje Zycie.

kizia : :
18 kwietnia 2005, 23:22
ja tez kocham zycie.i staram się zyc chwila@to jedyny sposób na szczęście według mnie.cieszyc się z kazdej dobrej chwili!
18 kwietnia 2005, 19:27
Widzisz Kiziu, to wydarzenie z niezwykłą wręcz siłą zadziałało na wielu ludzi. Na Ciebie i nawet na mnie :-) Wróciłam, a Ty odnalazłaś sens!

Dodaj komentarz