Cichy przyjechal kolo 17, pojechalismy do rynku zrobic kilka zdjec Zenitem. Ciekawa jestem ja wyjda. Wlozylismy tam czarno - biala klisze :) Pozniej pojechalismy do Tesco na zakupy. A z tamtad prosto nad Odre, zrobic kolejne zdjecia. Bylo naprawde fajnie, do momentu... Mielismy jeszcze prawie godzine do spotkania z Cieplym wiec zaproponowalam przejscie przez stary wiadukt kolejowy. Wszystko byloby dobrze, gdyby nie fakt, ze wiadukt byl w okropnym stanie, mial w czesci zpruchniale deski a pod nimi byla tylko Odra. Balam sie tak okropnie, pod koniec drogi nie wytrzymalam emocji i... rozplakalam sie. Tak poprostu, jak male dziecko. Pozniej, zeby nie brakowalo Nam atrakcji zobaczylismy nadjezdzajacy pociag. Wiec musielismy troche podbiec, zeby w momencie gdy bedzie Nas mijal byc w bezpiecznym miejscu. Juz dawno tak bardzo sie nie balam. Ale na szczescie jakos wrocilismy na miejsce, usiadlam w samochodzie i poczylam sie bezpiecznie (miom, iz Cichy jest "szybkim" kierowca).
Pojchalismy do Cieplego... No i sie zaczelo.... Poniewaz ten czlowiek, nie jest najbardziej normalnym facetem dostalam jeszcze kilku atakow spazmy :) No. 1 u Azoka - stalam przy samochodzie a w moja strone z calym pedem jechal Cieply. Zahamowal kawalek ode mnie, podczas gdy ja "wsiadalam" do samochodu przez zamkniete drzwi :) No. 2 Jechalismy na dzielki, Cieply z Azokiem przodem, Cichy i Ja za nimi. I oczywiscie moje Kochanie musialo zamurgac Cieplemu swiatlemi, ze niby za wolno jechal. A jak to Cieply, nie myslal za dlugo i zamiast dodac gazu... dal po hamulcach! Omalo nie wybilam brody w deske. Grrrr... alez bylam na Niego zla, wysiedlismy z samochodow i zaczelam biegac za Nim po parkingu, zeby go "zprac".
W kazdym razie zaczelismy grilla :) Po kilkunastu minutach Azokowi zachcialo sie swieczki bo bardzo gryzly komary, wiec... wzielysmy kluczyki od Cieplego "cytrynki" i ruszylysmy na podboj Nowego Dworu i Gadowa :). Nie bylo Nas przeszlo godzine, bo ten samochod... no wiecie... dziwnie jechal. Na przyklad wsteczny czy dwujke to wrzucalysmy obie bo inaczej nie wchodzila :)
Kolo godziny 00.30 rozstalismy sie z Azokiem i Cieplym i pojechalismy do domu. Do domu Ciechego... przytulalismy sie i calowalismy. Bylo tak bardzo milo... Wkoncu postanowilismy isc spac... Ja jak zwykle obudzilam sie po kilku godzinach i zaczelam sie wiercic :) A Cichy... zamiast oswobodzic mnie ze swojego uscisku, jeszcze mocniej mnie do siebie przytulil. Taka byla szczesliwa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! To byla Nasza noc... noc na uczczenie 15 miesiecy naszego zwiazku. Naszego nowego zycia...
A teraz siedze sobie w domu, sama... Jest mi smutno! Placze... Tesknie.... Bardzo kocham!