Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
01 |
02 |
03 |
04
|
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
Archiwum 04 maja 2005
Wczorajszy dzien zapowiadal sie tak milo. Slonce, zdjecia, Cichy... no i prezentacja nowej fryzury. Niestety wszystko leglo w gruzach przez pogode, moj debilizm i bezmyslosc. Gdy wszystko wydawalo sie stracone pojechalam do miasta, zrobilam kilka zdjec i w drodze na przystanek wstapilam na lody do Galerii Dominikanskiej. I tak sobie stalam na przystanku zajadajac sie pysznym zielonym jabuszkiem. Wtem, nagle podlecial do mnie maly wrobelek. Tak poprostu mimo kilku osob na przystanku podlecial do mnie i chwileczke trzepotal skrzydelkami w taki sposob zeby znajdowac sie na przeciw mojego wzroku. Pozniej zfrunal na ziemie a ja rzucilam mu kawalek okruszka. To bylo naprawde niesamowite. Przylecial wlasnie do mnie. I tak slicznie patrzyl na mnie swoimi malutkimi oczkami. A pozniej... przylecial jeszcze raz, i jeszcze raz... wsumie bylo tego piec razy!! Za trzecim pomyslalam sobie cos i wrobelek przylecial czwarty raz, pozniej pomyslalam jeszcze cos i przylecial piaty... :)) Potem juz nic nie myslalam i cieszylam sie z tej mojej osobistej wizyty wrobelka. Nie przylecial 6 raz, jakby tymi piecioma razami chcial mi cos pokazac.... A gdy wyszlam z autobusu i skierowalam sie do domu minelam spory krzaczek fioletowego bzu. Zerwalam sobie kilka galazek i teraz slicznie pachna w moim pokoju. Wpuscilam tym samym troche slonca i wiosny do swojego mieszkanka. Wpuscilam do domu, bo za oknem niestety pogoda jest okropna :( Ale slyszalam, ze w sobote ma byc juz ladnie. Moze wtedy uda sie nadrobic to co spalilo sie wczoraj... Bo... bo ja... ajj nie wazne.