Komentarze: 7
Jechalam autobusem i duzo myslalam. Wspominalam moje pierwsze spotkanie z Cichym. Takie niewinne i bardzo mile. Peplalam jak oszalala... Wlasciwie nie liczylam na nic z Jego strony. Nasza znajomosc jednak przerodzila sie w cos bardzo goracego i duzego. W ogromna milosc. Zdjelam ze sciany zdjecie z Kolobrzeskiego mola. Przytuleni i jakze zakochni stoimy i usmiechamy sie do aparatu. Wspanialy to byl wyjazd. Polaczyl nas na zawsze, wlasnie wtedy nasza milosc spelnila sie fizycznie. Pozniej jeszcze wyjazd do Szklarskiej. Z tej wycieczki przywiozlam wspaniale wspomnienie i mysl, ze co rano chce sie budzic wlasnie przy Tym facecie i wlasnie Jemu chce robic sniadania. Pierwsze sniadanie robilam w rytmie piosenki "I lve you" T.Love. Po powrocie powiesilam na scianie kartke z refrenem i zdjeciem tygrysa. Teraz i ja zdjelam... Musze czyms zapelnic te sciane. Zostalo jeszcze zdjecie z Norwegii. Usmiechnieci i przytuleni stoimy przy krawedzi Precestolen. I jeszcze wydruk zamku gdzies na wschodznim wybrzezu Irlandii... Widok przypominajacy podroz poslubna.. Nasza podroz.
Gdzies sie w tym wszystkim zagubilismy. Wyszlam z autobusu i zapalilam papierosa. Przypomnialam sobie jak Cichy tego nie lubil. Oklamalam Go... powiedzialam, ze rzucilam a tak naprawde nadal palilam. Dowiedzial sie... tak bardzo bylo mi glupio. Pozniej rzucilam naprawde. Uslyszalam, ze gdybym Go kochala to bym rzucila. I tak wlasnie sie stalo. Jednak to nie tego potrzebowalismy. Tak naprawde sama nie wiem kiedy przeszlam do rutyny nad naszym zwiazkiem. Sadzilam, ze to co zostalo mi dane bede miala na zawsze. Jedna tak sie nie stalo. Cichy przestal mnie kochac.
Pamietam jedna bardzo dobrze jedna sytuacje, jeszcze z Norwegii. Wybralismy sie na spacer nad jezioro. Chcialam byc twarda i poczekac na pierwsza czulas ze strony Cichego. Nie doczekalam sie... Powiedzialam mu o tym dopiero gdy dotarlismy spowrotem do domu. Czy juz wtedy cos sie psulo? Czy juz wtedy przestawal mnie kochac a ja nie potrafilam tego dostrzec i zmienic? Moze widzialam to, ale nie dopuszczalam do siebie tej mysli....
Za dwa dni mina dwa lata... Tak, 8 maraca mina dwa lata od poczatku naszego zwiazku. Wiem, ze musze przeciac te pepowine. Ze nic z tego nie bedzie. Musze zaczac nowe zycie. W ubieglym tygodniu rozstalismy sie tak naprawde. Stracilismy ze soba kontakt. I naprawde nie potrafie opisac slowami jak bardzo mnie to boli. Tak zle sie czuje...
Tak bardzo zastanowil mnie komentarz jednej z moich blogowych znajomych wlasnie u Cichego... No i to, ze pozostal on bez odpowiedzi... Zabawne. Moze poprostu niektorzy nie dopuszczaja do siebie mysli, ze jednak istnieje milosc. Moze nie potrafia wybaczyc? A moze swoje uczucia ulokowali gdzies indziej? To takze bardzo mnie zastanawia. Jednakze, gdyby stalo sie tak jak w przypadku Vinei nie wiem co bym zrobila. Nie wiem czy potrafilabym powiedziec TAK. Nie wiem czy przez ten tydzien nie zmielilo sie zbyt wiele. I choc moje serce nadal czuje to co czulo wczesniej, wie, ze nie nalezy juz do tej samej osoby.
Aaaaa maslo maslene zaczyna sie robic z tych moich mysli. Moze sa potargane dzisiejszym dniem. Naprawde dobrze sie bawilam i uslyszalam o sobie tyle rzeczy, ktorych tak dawno nie slyszalam. Milo bylo. Ciekawa jestem co przyniesie jutrzejszy dzien. Jeszcze jeden usmiech czy okropne wyrzuty sumienia dlaczego zdradzilam moja milosc. Bo niestety tak sie jeszcze czuje. Jakbym zdradzala, choc nie mam juz kogo....