Komentarze: 6
Kilka dni ostatniego tygodnia bylo dla mnie koszmarne. Uslyszlam tyle przeroznych rzeczy o swojej osobie. Poczawszy od tego, ze nie jestem inteligentna przez zadufana w sobie az do malo kobieca. Jednak najbardziej wyryly mi sie w pamieci slowac Cichego, gdy powiedzil, ze Jego milosc do mnie wygasla. Gdzies sie ulonila... To znaczy powiedzial, ze mnie kocha ale jednak nie tak jak wczesniej. Cos sie w Nim wypalilo. Bylismy tak blisko zerwania...
Postanowilismy rozpalic ten plomien w naszych sercach na nowo. Dac sobie jeszcze jedna szanse i naprawde dbac, pielegnowac nasza milosc. Teraz chodzimy na imprezy, grillujemy, wczoraj wieczorem wsiedlismy na rowery i pojechalismy fotografowac nasze miasto. Bylo naprawde cudownie. Pozniej wrocilismy do Cichego, zaplanowalismy dzisiejszy dzien i wtuleni w siebie zasnelismy. Niebo bylo tak blisko :) Na wyciagniecie reki.
Wydaje mi sie, ze wszystko jakos sie ulozy. Ze przezwyciezymy te wszystkie problemy i bedziemy szczesliwi. Patrze teraz na nasze rozesmiane i zakochane twarze i to wszstko co bylo jeszcze tydzien temu jest dla mnie okropnym koszmarem. Koszmarem ktory mimo wszystko wyryl sie w mojej pamieci i pewnie zostanie tam na dlugo.
Ciagle zastanawiam sie czy w taki zwyczajny dzien ja wczoraj Cichy czuje moja milosc. Staram sie najbardziej jak umiem tylko czy to wystarczy...