Archiwum lipiec 2004, strona 1


lip 04 2004 dostalam opiernicz
Komentarze: 1

Wczoraj dostalam opiernicz za to, ze nic nie pisze na blogu. A no rzeczywiscie nie pisze. To znaczy mialam jedna notke, ale jakos jej jeszcze nie dodalam. Zapisalam i tak sobie lezy w "moich dokumentach" ale ja nie wiem czy ja skopiowac.... a wlasciwie czemu nie :) notka powstala 29 czerwca wieczorem:

"Rzucilam prace zanim ona rzucila mnie... choc raz chcialam byc piewsza :) a tak powaznie to rzucilam prace poniewaz nie wyrabialam z kasa (okropnie marnie zarabialam) i meczyly mnie wyjazdy. Na wrocku zostawali tylko Ci, ktorzy zarabiali. A jak ktos nie chcial zostac to dostawal opierdziel. Ja jakos nigdy specjalnie nie chcialam zostac na wrocku chyba, ze mialam cos do zalatwienia. A nie chcialam zostac poniewaz w busie zawsze byla zabawa :) I wlasnie o tej zabawie w firmie "s##-m$$" chce napisac. Wiec mialam dosc zgrana ekipe. Byla "ich trzech" czyli Darek, Mariusz i Tomek. O nich juz wczesniej pisalam. Takich trzech sympatycznych a zarazem niezle pokreconych typkow. Pozniej poznalam jeszcze Angrzeja K. chlopaka z malopolski, z ktorym moglam wymieniac poglady na temat pubow w grodzie kraka :) noooormalnie co by o Andrzeju nie pisac jest swietnym facetem i nie mozna sie z nim nudzic. Jest jeszcze jeden Andrzej - tym razem B. ;) jest z pochodzenia Polakiem, ale urodzil sie na Ukrainie. Po polsku mowi swietnie i tu studiuje medycyne (na 3 roku). Co do tego osobnika to jest podobnie jak z jego imiennikiem wspomnianym wyzej. Swietne poczucie humoru, czasem lekko przesadne i niesmaczne zarty, ale... no wlasnie: ale z Andrzejami spedzilam jeden z najlepszych wyjsc do PizzyHut :) to bylo Leszno.... i caly lokal sie na nas patrzyl. A my na zmiane wybiegalismy do toalety poniewaz glupio nam bylo sie smiac tak glosno przy stoliku a nie smiac sie nie dalo rady :) Jesli chodzi jeszcze o busowa ekipe to nie moge pominac Eweliny. Spokojna ale przesympatyczna dziewczyna... no i dziewczyna Andrzeja B. trzeba koniecznie dodac poniewaz tym swoim "mizdrzeniem sie" doprowadzali mnie nie raz do szewskiej zazdrosci... no i przywolywali cudowne wspomnienia. Np. z bramy przy ulicy Worcella i Hauke Bosaka :) I jako ostanie przedstawie Wam Marte. Marta rowniez jest z Ukrainy, ale rowniez ma polskie pochodzenie i swietnie mowi po polsku. Przyjechala tu trzy lata temu poniewaz dostala stypendium i mozliwosc studiowania... polonistyki! Ha! A zeby bylo zabawniej to Martuska jest z tej samej miejscowosci co Andrzej B. tylko, ze jak wyjezdzali z Moscisk (bo to ich rodzinna miejscowosc) to nie wiedzieli, ze oboje jada do Wrocka... a juz napewno nie wiedzieli, ze trafia do tej samej firmy. Spotkali sie wlasnie w "s##-m$$$$$".
I to by byla cala moja ekipa. Naprawde swietni ludzie i nigdy ich nie zapomne. Moja pierwsza praca.... pierwsze porazki i nauka szacunku dla pieniadza. Powaznie te dwa tygodnie wiele mnie nauczyly. Mam nadzieje, ze oni takze beda mnie milo wspominac. I ze jeszcze ich zobacze. Od Marty dostalam zaproszenie na "pielmieni" :) kurcze... czy to bedzie dobre? Jeszcze w wykonaniu tej "turbo debilki" ?? :))))
Jedno tylko wlasnie do mnie dotarlo.... ze nawet gdy bylam w Lesznie, Jaworze, Glucholazach czy Zielonej Gorze myslami bylam tu wrocku....a dokladniej..... ahhhh i co ja mam zrobic?"

A co teraz... Wczoraj spedzilam wspanialy dzien. W przemilym i wyrozumialym towarzystwie. Do domu wrocilam o 4 nad ranem i dostalam ostra reprymende od matki. Ale kto by sie nia przejmowal. Polecialo troche ostrych slow, ale co mnie to teraz obchodzi? Powiedzialam matce, ze to moje zycie i ona nie bedzie mi mowila co mam robic. Nawet spac mi nie pozwolila, zdrzemnelam sie pobiero po poludniu gdy matka pojechala do lasu na jagody.

A teraz wypije sobie bacardi, ktore chlodzi sie w lodoweczce i zrobie liste potrzebnych rzeczy :) czas juz najwyzszy. W ubieglym roku taka liste rzeczy potrzebnych do wyjazdu mialam zrobiona juz na poczatku czerwca. A w tym roku.... troche sie poobijalam ;) czas to nadrobic! papa :*

kizia : :